piątek, 9 marca 2012

Do kogo należy internet

Absurdy. Jeśli ktoś myśli, że pod tym względem przodujemy to niestety się mylił.


Swego czasu myślałem o USA jako wzorze, później nastąpiło powolne rozczarowywanie się, dziś chyba wybrałbym Rosję.

W kilku wpisach wspominałem o pewnych niepokojących wydarzeniach i precedensach na świecie. Oczywiście sprawę ACTA kojarzą wszyscy. To jednak były jedynie próby ustanowienia prawa które miało ułatwić pewnego rodzaju działania. Ułatwić a nie umożliwić. W chwili obecnej ogromna większość użytkowników internetu jest śledzona przed internetowe molochy, czemu się więc dziwić, że państwo też chciało móc to robić? Do tego w pewien sposób legalnie. Jednak mniej bezpośrednio powiązane z tym absurdy i tak się wkradają w nasze życie.

Do kogo należy domena .com

Wydawać by się mogło, że do każdego kto ją kupi? Przecież to jedna z najpopularniejszych domen na świecie, na dodatek nie jest tania. Okazuje się jednak, że pewien kraj na świecie zamyślił sobie, że jest jej właścicielem. Zapewne wiecie już o kogo chodzi. Co nieco na ten temat jest w przepisach zebranych pod skrótem SOPA, to jednak nie wszystko. USA pozwały i wygrały w sądzie spółkę w Kanadzie która używała adresu z końcówką .com. Ogólnie USA rości sobie prawo do tego, by takie domeny mogły być własnością jedynie ich obywateli, a strony z tą domeną powinny znajdować się w ich kraju. Jeśli zatem myślisz o własnej domenie zrezygnuj z .com

Zdjęcia

Sąd w Wielkiej Brytanii przyznał rację spółce która pozwała inne biuro za sporządzenie podobnego zdjęcia do tego przez nich zamówionego. Zdjęcia są wyraźnie inne, po prostu zamysł jest ten sam. Czy zatem niedługo nie będzie można wykonać dwóch podobnych zdjęć?

Rośliny nie mają prawa same się rozsiewać

Znów Kanada, pozwano i skazano rolnika ponieważ na jego polu rosły rośliny modyfikowane, które znalazły się tam samoistnie z pola sąsiada. Niestety ich nowy właściciel nie miał licencji na ich uprawę i co z tego, że rośliny same się rozpylają. Nie ma licencji a rośliny są.

Link to nie plik

Nawet w polskim prawie dotyczącym internetu jest zapis, że link do pliku to nie to samo co plik. Więc udostępnianie linku to nie to samo co pliku. Jak zatem musiał się zdziwić pewien młody anglik który został pozwany przez USA za stworzenie portalu z linkami do nielegalnych plików. W USA oczywiście mają inne prawo. Na całe szczęście w Wielkiej Brytanii mają prawo podobne do naszego. Niestety tylko, że zezwolono na deportację danej osoby i będzie sądzona w USA.

To tylko wycinek absurdów które ostatnio mają miejsce

Ciężko jest mi potwierdzić prawdziwość wszystkich tych informacji, są to rzeczy o których czytałem jakiś czas temu. Ciężko jest też śledzić losy takich wydarzeń. Jak choćby kto z was słyszał o tankowcu z ropą który zatonął niedaleko Aten? O Concordii i ewentualnym zanieczyszczeniu przez nią środowiska słyszałem nawet wczoraj w telewizji, a o tankowcu ani słowa. Wracając jednak do absurdów, jak człowiek przeczyta kilka takich informacji to na prawdę zaczyna się zastanawiać, czy nie odwiedzi go policja z nakazem zapłaty abonamentu za radio - jakie radio zapytacie? Jak to jakie, przecież pański sąsiad słucha go tak głośno, że i pan słyszy. Tego typu dowcipów nie brakuje, tylko jak długo to będą dowcipy? Czy niektórym na prawdę nie pomieszało się w głowach? Przecież prawem nie da się uregulować wszystkiego, a niektórzy jakby do tego dążyli.

Prawa autorskie

Pod wpisem o CDRED Iwi pisze w komentarzach, że dobierając spółki do inwestycji nie bierze pod uwagę wartości samej marki, czy praw autorskich. Z jednej strony faktycznie, na ich wycenie dużo łatwiej się przejechać niż na mieniu stałym, w końcu to jedynie umowne wartości. Ja jednak mam wrażenie, że w tej chwili prawo zaczyna bardziej cenić papier niż przedmioty. Bo co ma powiedzieć blogerka która zamieściła przepis na Pt**ie Mleczko bez zaznaczenia, że jest to nazwa zastrzeżona? Po otrzymaniu wiadomości od firmy(zapewne dział prawny), ze strachu usunęła bloga. Czy to samo nie czeka i nas?

2 komentarze:

  1. Z ta domeną .com to mnie zmartwiłeś... Mam nadzieję, że to tylko odosobniony przypadek!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o ostatni akapit to mogę trochę uspokoić bloggerów. Mam pewne doświadczenie jeżeli chodzi o ochronę własności – kilka orzeczeń sądu już za mną. W zasadzie to przerabiałem identyczne tematy.

    Zakładam, że chodzi tu o znak towarowy słowny lub słowno graficzny – „ptasie mleczko”. Przedsiębiorstwo, które zastrzega dany znak, ma wyłączność na jego użytkowanie w celach zarobkowych. Jednak aby ochrona zadziałała (przed sądem), musi być spełnione kilka innych warunków ponad samą zbieżność nazwy (podobieństwo znaku), nawet w połączeniu z takim samym typem produktu do którego się odnosi. Na przykład musiałoby zachodzić prawdopodobieństwo pomylenia znaku użytego na stronie ze znakiem towarowym zgłaszającego sprzeciw.

    Orzeczenie sądu w tym wypadku wskazałoby, że istnieje 66 znaków towarowych „ptasie mleczko” zarejestrowanych w UPRP, że wyrażenie „ptasie mleczko” odnosi się do powszechnie znanego typu smakołyków i nie może być przez to identyfikowane z danym przedsiębiorstwem (chyba, że bloggerka użyła konkretnych, zastrzeżonych znaków w celach zarobkowych).

    Podobne zagadnienia przerabiałem w sporach z niemiecki Kauflandem – „classic” i czeskim Doklasem – „rainbow”.

    Oczywiście bloggerka postąpiła słusznie, ale jak widać „nieznajomość prawa szkodzi”.

    Rzecznicy patentowi często zgłaszają sprzeciw (oficjalnie lub nie) z takich czy innych powodów. O tym najbardziej oczywistym nie trzeba chyba pisać.

    Tak na marginesie, to obecny system ochrony własności intelektualnej jest tak skonstruowany i przygotowany, że w zasadzie nie wymaga korzystania z usług rzecznika (może poza wynalazkami) i jest z nim sobie w stanie poradzić prywatny przedsiębiorca.

    OdpowiedzUsuń