czwartek, 22 marca 2012

GUP i Kraków



Panie, to się po prostu w głowie nie mieści! Czego by nie robiono i tak jest jak dawniej.




Wizyta w GUP

GUP - Grodzki Urząd Pracy. Jeśli ktoś tam bywa od święta to może nawet nie będzie narzekać. Jednak dla dobrego pisarza SF mógłby to być dobry temat na książkę... Rejestracja, pobierasz numerek z automatu, siadasz i czekasz. Patrzysz na zegarek, 5 obsłużonych osób w ciągu godziny, do Twojego numerku 25 osób, czyli 5h siedzenia, dobrze by było ale panie kończą pracę za 4h... Nagle przełom, automat przeliczył i wyliczył, koniec wydawania numerków na dziś bo się nie wyrobimy. Tempo pracy wzrasta do 30 osób na godzinę. Pani z pośrednictwa, wizyta poza umówioną datą, podchodzę, siadam, podaję dowód i słyszę pytanie, a pan tu dziś po co przyszedł, wizytę ma pan za miesiąc. Na to ja już bardziej wkurzony, że pracy szukam. Jednak one są tam mistrzyniami ciętej riposty - oferty pracy można na monitorach przeglądać i sobie wydrukować. Oczywiście tylko, że tam nie ma niczego dla osób po matematyce. Pytam więc o inne formy pomocy, szkolenia, kursy, spotkanie z doradcą. Jeśli ktoś myśli, że otrzymałem jakąś pomoc to się grubo myli. Do tego ona chyba telepatycznie postanowiła mnie ukarać. Wysłała mnie do pokju(miałem się tam dowiedzieć czegoś o dofinansowaniu podyplomowych). Czemu telepatycznie? Bo odwiedziłem z 5 pokoi, cały budynek nim podano mi prawidłowy numer(pewnie telepatycznie się dogadały co do takiego postępowania). Jednak skoro one tam siedzą tylko po to by podać nam datę kolejnej wizyty to czy tego nie może robić automat? Ofert przecież są na monitorach.

Piszę o tym ze względu na oburzenie w niektórych miastach, jakie pojawiło się po obniżeniu finansowania poradnictwa zawodowego itp. Z tego powodu część miast miało zamiar zmniejszyć zatrudnienie - jak widać czemu nie? Jednak niektórzy nie mogli sobie wyobrazić jak pracownik urzędu pracy mógłby stanąć w kolejce osób szukających pracy - nie dziwie się im, oni od wewnątrz wiedzą jak te urzędy działają. Ja sam bym nie chciał, choć mam z nimi kontakt raz na miesiąc. To tak jak nasi lekarze, co jak co ale z NFZ to oni nie korzystają... Jest jednak jeden aspekt pośrednictwa który wg mnie działa. Są nim staże w Krakowie. Dzięki nim można trafić i się pokazać w firmie do której ciężko dotrzeć poprzez internet. Dlatego martwi mnie zmniejszanie środków na ten cel - z drugiej strony ponoć w UP mocno im się teraz przyglądają i starają się wybierać pracodawców którzy szukają nie tylko taniego pracownika sezonowego, ale chętnie go przyjmą jeśli będzie dobry.

Czemu się jednak dziwić, jaki gospodarz taki...

Może już zauważyliście, że nie przepadam za Krakowem. Jak lubić miasto gdzie idąc na rozmowę na stanowisko młodszego analityka w firmie finansowej, okazuje się, że to jednak znów wciskanie ubezpieczeń? Do tego miasto zaczyna tonąć w długach, z powodu zaległości na rzecz MPK w górę pójdą bilety o czym już pisałem. 3,2 zł za jeden przejazd to sporo, na prawdę sporo szczególnie, że jeszcze rok temu były po 2,5 zł. Jednak miasto miało pomysł! Namówić studentów by płacili podatki w Krakowie a nie w swoich rodzinnych miastach. W tym celu można wygrać bilety na baseny itp. Wszystko fajnie, choć lepiej by było gdyby napisali to na tych biletach za 3,2 zł. Lub jeszcze lepiej gdyby obiecali obniżkę, gdy więcej z nas zacznie się tutaj rozliczać. Czemu o tym piszę? Ponieważ już się pojawiła kontr ofensywa obywatelska, jedna z dzielnic namawia do nie płacenia w Krakowie! Powodem są właśnie między innymi MPK, nowe osiedla domów/bloków, o których miasto wiedziało przecież od dawna, a dopiero teraz gdy wprowadzili się tam mieszkańcy pojawiają się plany usprawnienia komunikacji w tamtym rejonie. Bo za co mają płacić? 1 autobus na godzinę, który i tak przyjeżdża pełny?

Dinozaury jednak wiedzą co robić

Bardzo mi się podoba to hasło, porównanie obecnej sceny politycznej do dinozaurów ma wiele wspólnego z prawdą. Mieszkańcy Krakowa znów wybrali tego samego prezydenta. Teraz on widząc, że z tych podatków od studentów nie ureguluje długów postanowił wziąć kolejną pożyczkę, tutaj jednak oferty okazały się niezbyt odpowiednie, więc? Kraków wyemituje obligacje na 300 mln zł. Termin zapadalności(spłaty) to 12 i 15 lat. Cóż obecnego dinozaura już nie będzie - niech się inni martwią spłacaniem. Do tego czasu on i jego znajomi zapewnią sobie emerytury w ciepłych krajach - jak to nam obiecywano przy okazji OFE.

Ktoś się jeszcze dziwi, że chcę opuścić Kraków?

Władza z góry powinna schodzić na dół, tak samo duże miasta są dla zwykłego obywatela nie do przeskoczenia. W mniejszych nie jest jakoś dużo łatwiej, jednak przynajmniej łatwiej się w tym połapać. Jak to piosence Kazika: Los Angeles ma około 20 - a Warszawa ponad 700 radnych. Jak przy takich liczbach nie dopłacać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz