wtorek, 31 stycznia 2012

Osoby zajmujące się domem...


Czy ktoś z was, osób zajmujących się domem myślał o swoim bezpieczeństwie?




Co nieco o ubezpieczaniu się na życie

Od razu powiem, nie wiem co mnie naszło by o tym napisać. Kwestia zabezpieczenia się gdy pozostajemy w związku. Gdy w związku dwie osoby noszą obrączki sprawa wydaje się dość prosta. Standardowo pracować może jedno z nich, gdy drugie zajmuje się domem, lub mogą pracować oboje. Podstawowym zabezpieczeniem powinny być ubezpieczenia na życie, bo co zrobić gdy jedyny żywiciel rodziny będzie miał wypadek? Sprawa jest dość prosta, suma ubezpieczeń powinna co najmniej pokryć nasze zobowiązania kredytowe. Gdy pracują obie osoby jest to nieco łatwiejsze, nie ma przepaści między miesięczną pensją a jej brakiem.

Kura, a może Kogut Domowy?

Niestety więcej trzeba myśleć, gdy jedna osoba pracuje a druga zajmuj się domem, często dziećmi. Co by nie mówić jest to praca i to dość ciężka. Choć w opinii ogółu jest to nic nie robienie i siedzenie w domu, bardzo łatwo się przekonać ile jest to warte. Gdyby tak ktoś przychodził nam posprzątać, jedzenie byłoby kupowane na mieście, lub zamawiane, dziećmi opiekowałyby się niańki - to aby pokryć takie koszta pensja tej osoby musiałaby być niemała. Oczywiście można łączyć podstawowe obowiązki domowe z pracą, jednak gdy mamy czas aby się im poświęcić wychodzi to lepiej, a także pozwala to zaoszczędzić na zakupach itp. Podczas gdy druga osoba może się łatwiej oddać karierze zawodowej co owocuje lepszą pensją.

Rozwód a osoba zajmująca się domem.

Dochodzimy jednak do momentu w którym trzeba sobie zdać dodatkowo z czegoś sprawę. Zmienia się nasz model społeczny, w tym także rodzinny. Teraz dzieci nie są już czymś naturalnym, a częściej są brane pod uwagę jako koszty wychowawcze, wydatki, zawodowa zawalidroga. Niestety jest to prawda, co za tym idzie częściej też dochodzi do rozwodów. Tutaj pojawia się problem, co ma ze sobą zrobić osoba która przez 10 lat związku była tą opiekującą się domem(czasem także dziećmi?). Okazuje się, że musi zacząć szukać pracy gdy CV ma puste, nie jest już młoda, jej dyplom uczelni często znaczy tyle co nic. Jej druga połówka miała pracę, odprowadzone składki, doświadczenie. Teraz można się jedynie procesować kilka lat o prawo do mieszkania - o ile takie było - bo inne oszczędności łatwiej ukryć. Czy ktoś z was zastanawiał się co by w takiej sytuacji ze sobą zrobił? 3-4 lata nim się dostanie jakieś pieniądze a tak poza tym nie mamy nic.

Zacofane polskie prawo

Nic dziwnego, że niektóre kraje wynagradzają kobiety wychowujące dzieci i odprowadzają za nie składki emerytalne - u nas o czymś tak oczywistym można marzyć. Oczywiście można z pensji odprowadzać składki za drugą osobę, kto to jednak u nas robi, przecież to spory koszt który wydaje się tak niepotrzebny. Pewnie by tak było gdyby nie to, że ilość rozwodów z roku na rok się zwiększa.

Związki nieformalne.

To jednak tyczy się związków, tutaj jeszcze mamy chociaż jakieś prawa. Co jednak z co raz powszechniejszymi związkami otwartymi? Czy warto wiązać się z kimś tylko na słowo, wspierać tą osobę w jej karierze nie myśląc o sobie? Nie wiem jak wy, ale mam wrażenie, że przyjmujemy pewne modele - nie koniecznie złe, jednak bez świadomości ryzyka jakie ze sobą niosą. Nasz skostniały system edukacji ma problem od ponad 12 lat z wprowadzeniem lekcji życia w rodzinie, a co dopiero z nauką myślenia o sobie i relacji z inną osobą(zagadnienia dużo trudniejszego, wymagającego asertywności, świadomości, a nie tylko tego jak się zabezpieczyć...).

Słowo na koniec

Wpis mało ekonomiczny, ale to w końcu blog nie tylko o finansach :) W sumie zdanie z pierwszego akapitu nie do końca jest prawdą. Sam pozostaję w otwartym związku, wcześniej to ja przez dwa lata byłem osobą zarabiającą więcej, podczas gdy moja druga połówka spokojnie napisana magisterkę i znalazła dobrą pracę, teraz to ja się obroniłem i szukam pracy która by mi pasowała. Także temat nie jest mi zupełnie obcy, tylko czy każdy związek opiera się na takich dość dobrych relacjach?

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy wpis :) Tym bardziej, że problem kobiet (ludzi) pracujących w domu zauważył mężczyzna i to młody. Tylko myślę, że w Polsce ten temat w ogóle nie jest niestety interesujący dla większości. Mężczyźni się nad tym nie zastanawiają, a kobiety mało są świadome w Polsce i nie potrafią wciąż o siebie zawalczyć. Przyzwyczaiły się do traktowania ich lekceważąco przez kulturę i rząd i niestety myślę, że to się jeszcze długo nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety dokładnie tak, czasem jest to dziwne jak bardzo nie potrafimy o sobie pomyśleć. Przecież nie tylko osoby zajmujące się domem dają się tak na prawdę wykorzystywać. A z drugiej strony przecież tak niewiele potrzeba aby takie osoby wpiąć w system ubezpieczeń i świadczeń. Bezrobocie na pewno by spadło, tylko osoby pracujące musiałyby więcej oddawać do fiskusa.

    Podczas gdy podnosi się wiek emerytalny, zwiększa składki, daje się możliwość "łatwiejszego" zatrudniania niań, to o osobach które pracują całe życie nad domem ani słowa...

    OdpowiedzUsuń