wtorek, 29 listopada 2011

Politycy, mistrzowie dezorientacji



Przywileje, głupota, szukanie pogłosu a działania szkodliwe


Uprzedzam, będzie o politykach ale raczej nie polityce.


Troszkę dziwne wprowadzenie, ale też temat dziwny i na pewno przez każdego widziany nieco inaczej. W telewizji i internecie znów pojawia się dyskusja na temat przywilejów nauczycieli. Nie powiem, temat mnie interesuje, gdyż myślę o tej właśnie ścieżce zawodowej, ale to co czasem czytam mnie po prostu poraża. Mam za sobą kilka miesięcy praktyk w szkole, wiem mniej więcej jak to wygląda z drugiej strony i faktycznie obie strony mają nieco racji. Szkoda tylko, że politycy chcą na tym ugrać dla siebie jak najwięcej, a przy okazji odwrócić naszą uwagę od ważniejszych rzeczy. Czyli jak zwykle, rzucają nam temat wywołujący kontrowersje, by ukryć swoją niekompetencje.

Na pewno nie obejmę całości problemu, a jedynie te elementy o których wiem, słyszałem i czytałem. Obecne ludzie mają problem z tym w jaki sposób pracują nauczyciele. Powiedzmy niech będzie to etat, czyli 40h, z czego 18-20 to prowadzenie zajęć, a pozostałe to obowiązki z tym związane. Wlicza się na to między innymi:

  • przygotowanie do zajęć - cała masa spraw, szczególnie dla nowego nauczyciela, każdą lekcję trzeba w końcu zaplanować, wybrać zadania, sposób jej przeprowadzenia, sprawdzenie czy wszystko co być powinno zostanie powiedziane. Pół biedy jak się ma powiedzmy 4 klasy, dwie pierwsze i dwie drugie, ale co jeśli mamy klasy na każdym roku, do tego różne profile?
  • przygotowanie do roku - nasze ministerstwo edukacji uwielbia zmieniać wymagania, można powiedzieć, że co roku trzeba od nowa przygotowywać plan zajęć na dany rok. Chodzi o to by każdy element wymagany przez ministerstwo pojawił się na zajęciach, trzeba dotrzeć do takich zmian, zaplanować cały rok aby uczniowie nie kończyli klasy bez jakiegoś rozdziału który pojawi się później, na przykład na maturze
  • sprawdziany - średnio 3 sprawdziany w półroczu, do tego poprawki 1 czasem dwie do każdego sprawdzianu, do tego krótkie kartkówki, no i najtrudniejsze, przygotowywanie zestawów przygotowujących do egzaminów. To cała masa pracy, samo stworzenie go, później poprawa, a tego się przecież nie robi w czasie lekcji.
  • zajęcia dodatkowe - jak choćby pilnowanie korytarzy od 7 do 8 przed zajęciami, czy też po nich, wolne okienka które nikomu do niczego się nie przydają, spotkania z rodzicami, wywiadówki, wycieczki.
  • szkolenia - często obowiązkowe w celu uzyskania awansu zawodowego, choć nie tylko.

Oczywiście, czy to wszystko razem daje średnio 40h tygodniowo ciężko powiedzieć, na pewno zależy to od podejścia nauczyciela. Na jaki więc pomysł wpadli niektórzy urzędnicy miejscy? Proste, nauczyciele mają pracować 8h dziennie i tyle, w tym czasie mają prowadzić zajęcia i się do nich przygotowywać. Myśl niby dobra, ale jak to niby zrobić? Przecież w szkole nie ma miejsca dla każdego nauczyciela aby w spokoju usiadł przy komputerze, z wszystkimi potrzebnymi częściej lub rzadziej materiałami pod ręką i się przygotowywał. Nie sądzę, też aby pojawiły się na to środki, do tego jak wówczas rozwiązać inne sprawy? Czemu nauczyciel miałby zostawać 4h dłużej aby móc się spotkać z rodzicem, który w końcu pracuje. Kto zwróci pieniądze/czas za wyjazdy z uczniami które teraz już nie są jak kiedyś darmową wycieczką, a raczej horrorem.

Oczywiście są pewne korzyści, jak choćby wolne wakacje. Chwila, chwila, coś mi świta w głowie. Niedawno był genialny pomysł, nauczyciele w wakacje mają chodzić do szkoły, aby w razie czego móc z uczniami spędzać wspólnie czas. Nie to nie żart, nauczycieli planowano a może nadal się planuje, wykorzystać jako opiekunów do dzieci na wakacje. W sumie nie głupi pomysł, ale teraz zastanówmy się, dobry nauczyciel, to człowiek który ma wiedzę, kto więc pójdzie pracować jak wół za te pieniądze? Wbrew pozorom nauczyciele szczególnie na początku zarabiają mało, bardzo mało. W upadającej Grecji nauczyciel to zawód marzeń, tam można nim zostać tylko z polecenia, po za nic płacą lepiej niż naszym specjalistom. Tylko nie mieszkamy w Grecji a Polsce i realia mamy inne.

Zamiast postarać się o to by nauczycielem zostawały osoby z powołaniem i wiedzą. Niestety u nas jest to jeden z tych zawodów, gdzie jak się już posadzi tyłek, to trzeba z niego zejść samemu. Powinno się to zmienić, nauczycieli powinno się oceniać, osób po studiach nie brakuje a nauczycielami często zostają dzieci starych nauczycieli, a przecież to nie jest wyznacznik.

Niestety u nas zamiast coś rozwiązać od A do Z, wolimy sobie wytykać, Ty masz więcej, Tobie lepiej itp itd. Czemu na przykład policjant po 20 latach służby nie idzie za bezpieczne biurko, i pracuje tam do emerytury jak każdy obywatel? W Słowacji właśnie ogłoszono stan wyjątkowy w 15 szpitalach, bo 2 tyś lekarzy złożyło wypowiedzenie na 1 grudnia. Tym oto sposobem państwo potrafi rozwiązać problem grup społecznych które się buntują. Czytałem ostatnio pomysł zawetowania zmian w podatku Belki, co mam na myśli? Akcję wyjmowania z banków pieniędzy, tak by dać do zrozumienia, że my nie damy się bezkarnie okradać. Takie akcje miały miejsce za granicą, mogą one odnieść skutek pod warunkiem dużego poparcia, na to jednak bym nie liczył.

Ale nasi politycy uwielbiają pogłos. Kiedyś zachęcano nas do niepłacenia podatku audiowizualnego, a teraz ludzie muszą płacić z odsetkami. Teraz politycy krzyczą, że "palą" i chcą móc palić legalnie. Co zwiększa liczbę osób sięgającą po narkotyki. Sam nie jestem przeciwny legalizacji, ale nie w ten sposób, oni zamiast to zrobić, robią ludziom wodę z mózgu. Tylko dlatego, że im skaczą słupki poparcia my jako społeczeństwo mamy większy problem z przestępczością. Jak można takie zachowania akceptować i pokazywać w telewizji czy internecie? Dla mnie jest to patologia. Jeśli chcą legalizacji niech ktoś w końcu napiszę ustawę którą można by poprzeć, a nie zachęcają ludzi do łamania prawa, nie pierwszy raz zresztą.

Inny przykład. Problem przestępczości seksualnej wśród nieletnich. Dla mnie oczywistym jest, że kiedyś było z nim mniej problemu, ponieważ materiały pornograficzne były mniej dostępne. Teraz są wszędzie i jakoś specjalnie się z tym nie walczy. Hasło któregoś z polityków na temat zajęć z wychowania w rodzinie, czy też wychowania seksualnego jak to nazywają inni. Szanowny pan polityk obawia się, że społeczeństwo może lepiej znać swoje miejsca intymne niż powstanie Warszawskie. Ludzie, trzymajcie po wyśmieję. Miejsca intymne ma każdy z nas, więc czemu mamy znać je gorzej niż powstanie Warszawskie? Osobiście wiem o nim niewiele. Gdybym o swojej seksualności miał wiedzieć mniej, to tak jak krajach gdzie seks to temat tabu, dzwoniłbym dziś do radia z pytanie, czy trzymając dziewczynę za rękę mogłem zostać ojcem. Lub czemu po 10 latach ocierania się o żonę nie mam dzieci. Nie są to wyssane z palca przykłady tylko prawda. Zresztą aby nie być lepszymi, na Podkarpaciu ojciec przychodzi do lekarza by coś dał mu na dzieci, bo się rodzą co roku. Lekarz pyta czy się zabezpieczają podczas seksu, na co facet pyta po co, przecież z tego chyba nie biorą się dzieci.

Politycy jednak bardzo sprytnie wszystko sobie liczą, co z tego że 5% ludzi uzna ich za idiotów, skoro 10% im przyklaśnie. Sam bym chciał móc wśród nich wybrać kogoś myślącego o poprawie sytuacji w kraju, a nie o utrzymaniu się na stołku. Pewnie dlatego nie głosuję w ogóle. Zapyta ktoś, czemu nie chodzę by oddać nieważny głos? Odpowiedź jest prosta, bo raz mnie taki pan idiota obraził, zapytanie w programie po wyborach co sądzi, o tym, że ponad 10%(przykład, nie pamiętam liczby) głosów była nieważna. Odpowiedział, że albo wybory sfałszowano, albo mamy niewykształcone społeczeństwo które nie potrafi czytać ze zrozumieniem i oddać poprawnie głos(pewnie w domyśle na jego partię). Wolę więc nie marnować czasu, by później nazywano mnie idiotą. Może ktoś w końcu zrozumie, że w kraju jest masa ludzi którzy nie głosują, bo wyboru między idiotami i oszustami nie ma. Jest za to miejsce na partię która będzie uczciwie rozmawiać z ludźmi.

Mógłbym tak dłużej, ale ileż można czytać, poza tym boje się, że za chwilę pojawią się komentarze jak na masowych portalach... Pominąłem też moje przemyślenia odnośnie tego co mogłoby usprawnić pewne aspekty pracy choćby nauczycieli, przynajmniej większość z nich.

4 komentarze:

  1. Długi wpis, ale jakoś specjalnie nie zmęczyłem się czytamiem :)

    Nie sposób się nie zgodzić z większością argumentów. Politycy robią z nas debili i traktują jak tępą masę, której można wcisnąć wszystko. A nawet jeśli masa zaprotestuje, i tak zrobią swoje, tylko w inny sposób.

    Poruszyłeś temat przestępczości seksualnej wśród nieletnich. Ostatnio było głośno o gwałcie na jedenastolatce, przeprowadzonym przez kretynów bodajże o rok starszych. To są dzieci z podstawówki!
    Przecież gdyby coś takiego zrobiono jakiejś bliskiej mi osobie, bez wahania posłałbym kulkę w łeb, nie patrząc czy to dwunastoletni gówniarz, czy sześćdziesięcioletni pedofil. Dla przykładu powinno się ich wieszać na latarniach za przyrodzenie.

    Ale to wynika z wad wychowania, tak w szkole, jak i w domu. Skrzywione przekazywanie wiedzy o seksie na lekcjach, często głoszone przez księży lub katechetów (sic!), którzy twierdzą że antykoncepcja to zło. Brak zainteresowania tym, że dziecko siedzi godzinami na Czerwonej Tubie lub podobnych stronach.

    A później rosną tacy wykolejeńcy.

    Się zbulwersowałem :)

    A komentarzy się nie bój, służą przecież do dyskusji i wyrażania opinii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarzy się nie boję, tylko nie wszystkie są komentarzami :) Nie mam na myśli tych na blogach, a na dużych portalach.

    Co do wieszania itp, PIS znów proponuje karę śmierci, dla mnie to jednak nie jest kara, karą jest zmuszenie by taka osoba do końca życia odpracowywała to na rzecz pokrzywdzonych, bez telewizji, siłowni itp itd. Bez możliwości skrócenia wyroku czy coś. Polecam Hard Candy obejrzeć, jeśli ktoś tego nie widział. Kastrowanie powinno być obowiązkowe przy przestępstwach seksualnych :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z kastracją się zgadzam, ale mechaniczną, nie chemiczną - powinni wyciąć wszystko, a gwałciciel byłby skazany na korzystanie z cewnika już do końca życia :D

    Co do kary śmierci... Myślę że ci, którzy popełnili najcięższe przestępstwa, powinni mieć wybór - albo śmierć, albo tak jak mówisz, ciągła praca bez udogodnień.

    I tu postawię dość kontrowersyjną tezę. Nie powinni pracować 'społecznie' czy w więzieniach - dla takich ludzi powinny być budowane odosobnione miejsca, coś na wzór obozów pracy. Tam zajmowaliby się produkcją, a za wyrobioną normę otrzymywaliby pieniądze, z który mieliby się utrzymać - oczywiście wszystko w granicach obozu. Dzięki temu nie obciążaliby budżetu państwa (tak jak obecnie robią to więźniowie), a dodatkowo przysłużyliby się do rozwoju przemysłu.
    Ot, taka mało realna wizja :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety właśnie mało realna. Sam lubię czasem nad tym pomyśleć, szczególnie jak wpadnie mi do ręki jakaś książka która porusza ten problem. Z całą pewnością u nas przestępcy mają za dobrze. Absurdem jest, że na więźnia wydaje się więcej niż na emeryta... Jednak tego nie zmienią, bo w sumie po co im się męczyć.

    OdpowiedzUsuń